Bohater "Deranged" wyraźnie zainspirowany został postacią Eda Geina, do czego już na wstępie przyznają się twórcy (choć nie wymieniają oczywiście niesławnego mieszkańca Plainfield z nazwiska). Co ciekawe, obraz Ormsby'ego i Gillena wyszedł na ekrany w tym samym roku, co klasyk Tobe Hoopera, "Texas Chainsaw Massacre" i podobieństwa między tymi dwoma tytułami bynajmniej nie są czysto powierzchowne: otrzymujemy tutaj na przykład scenę upiornej kolacji, bliźniaczo podobną do tej z "TCM". Klimatem "Deranged" balansuje gdzieś pomiędzy thrillerem, a czarną komedią. Jest całkiem nieźle - jak na niskobudżetową produkcję - zagrany (choć podczas scen początkowych byłem wręcz odwrotnego zdania) i porządnie zrealizowany (gore made by Savini). Zbyt wielu krwawych scen wprawdzie tu nie uświadczymy, ale i tak specjalnie to w trakcie seansu nie przeszkadza. Jeśli kręcą was filmowe adaptacje losów seryjnych morderców, to trafiliście pod dobry adres.