Pomyślałem sobie po kwadransie.
Czy to jakaś improwizacja czy nieudany eksperyment scenarzysty? Wszedłem na Filmweb i jak się okazało trafiłem bez pudła :)
Całość wygląda jak zwykły "Klan" tyle, że na uliczce w Brooklynie.
Harvey Keitel stoi, siedzi lub się o coś opiera czekając z uśmieszkiem aż wszystko wokół zagra się samo. Chyba jego najsłabsza rola w historii.
Reszta coś tam opowiada ale ciekawe to jak kolejne przygody Mroczka w "M jak Miłość".
Po godzinie straciłem wątek... bo go tutaj nie ma.
Jeśli ktoś uważa ten film za ciekawy zalecam kilka wizyt w naszych swojskich, polskich pubach. Historie opowiadane przez stałych i przypadkowych klientów dużo ciekawsze od tego co widzimy w tym filmie.
Słabizna.
3/10
Odpowiedź na Twoje pytanie: to jest opowieść o miejscu i ludziach z nim związanych. Oczywiście, jak to w fabule, opowieść musi oddawać rzeczywistości w 100 procentach.
Całość nie wygląda jak "Klan", bo tu masz niecałe 2 godziny i kilka historyjek o wspólnym mianowniku (plus kilka wstawek dokumentalnych), a "Klan" jest rozpisany na kilkaset godzin i pisany w ogóle w dużej mierze po to, żeby te godziny czymś zapełnić.
Owszem, to nie jest film akcji. A gra się chyba rzeczywiście jakby "samo", bo to jest zabawa postaciami i klimatem, pewnie w sporej mierze oparta na improwizacji, więc nie chodzi tu o "kreowanie".
Wszystko zależy od tego, co dla kogo jest ciekawe. Mnie, na przykład, nie kręci już od jakiegoś czasu większość historii typu policjanci i złodzieje (... mafia, terroryści, czy co tam jeszcze).
Ten film jest nie tyle "ciekawy" (chociaż to też), co sympatyczny i fajny. Niewykluczone, że w jakichś pubach panują podobne klimaty :).
Pozdrawiam noworocznie! :)